W Stanach obchodzi sie bardzo wiele roznych dziwnych swiat. Jednym z nich bezapelacyjnie jest Christmas in July, czyli obchody Swiat Bozego Narodzenia w lipcu. Oczywiscie nie sa one obchodzone tak uroczyscie i z rozmachem jak w grudniu; supermarkety nie wypelniaja sie bombkami, choinkami i czekoladowymi mikolajami, a w glosnikach nie slychac Jingle Bells czy All I Want For Christmas. Polega to na tym, ze Amerykanie spotykaja sie w gronie rodziny i przyjaciol, robia grilla, czasami zakladaja czapki Sw. Mikolaja i zapalaja swiatelka na drzewie w ogrodzie. Wychodza z zalozenia, ze w grudniu, kiedy zazwyczaj jest zimno i snieznie, nie ma mozliwosci zrobienia barbecue i nacieszenia sie ladna pogoda - musza sobie zatem to jakos zrekompensowac, stad obchody Christmas in July.
Warto dodac, ze w klubach, barach i pubach czesto organizowane sa imprezy tematyczne dotyczace Christmas in July. Jednak obchody tego "swieta" powoli zanikaja i nie sa juz tak bardzo popularne, jak kiedys.Ja nie obchodzilam Christmas in July. Jednak na potrzeby bloga, a takze z czystej ciekawosci, wybralam sie w sobote do niewielkiego portu (przypominam, ze mieszkam nad jeziorem), gdzie z okazji 25. lipca odbywal sie koncert, a wielu mieszkancow przyszlo tam posluchac muzyki i urzadzic grilla badz po prostu napic sie piwa z przyjaciolmi. Atmosfera byla iscie swiateczna, to trzeba przyznac.




Podsumowujac ten krotki post: Merry Christmas in July, kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz